Na wstępie, chciałabym zaznaczyć, że od rana trzymam kciuki za tegorocznych maturzystów. ^^
Pewnie grono z Was słyszało o popularnym ostatnio anime Kuroko no Basket. W zimowym sezonie skończył się jego drugi sezon. ^^ Sama jestem ogromną fanką KnB, chociaż ze sportem to ja mam niewiele wspólnego. Od wakacji na nie choruję, a w czasie nadawania, jak i po zakończeniu sezonu drugiego, obsesja ta wzrosła. A że w animcu jest mnóstwo bishów, idealnych do tworzenia yaoi.. cóż. XD
Mam jedynie jeden problem - jako miłośniczka pairingów nietypowych, mam nie lada kłopot ze znalezieniem czegoś z nimi związanego. Tak też jest w tym przypadku. Mojego ukochanego AkaKuro jest malutko, a to, co znalazłam, już dawno przeczytałam.. Postanowiłam więc sama napisać shota z Akashim i Kuroko w roli głównej. Chcę takowego Wam teraz zaprezentować. Dla nieznających anime - dużo spoilerów nie ma, może tylko cały skład drużyny Teikou może być niespodzianką później, jeśli zaczniecie oglądać. Wszystkie postacie będą miały pod imionami lub określeniami linki prowadzące do zdjęć, więc bądźcie czujni. Ponieważ akcja anime dzieje się w liceum, a to są czasy gimnazjum, ciężko było znaleźć ich w strojach z tego drugiego okresu, za co przepraszam. T^T Enjoy. XD
* * *
~Gimnazjum
Teikou, dwa lata wcześniej.~
Sala
gimnastyczna. W powietrzu unosi się zapach potu. Słychać dźwięk podeszew butów z
piskiem uderzających o parkiet. Trwa trening szkolnego klubu koszykówki.
Siedząca
dotychczas na ławce różowowłosa dziewczyna wstała i weszła do pokoju kapitana
drużyny pierwszego składu. Wyszła z niej po krótkiej chwili. Zaraz za nią
pojawił się niewysoki chłopak o czerwonych włosach i przerażającym spojrzeniu.
- Składy drugi, trzeci i pozostałe. Na dzisiaj koniec. Skład
pierwszy nie przerywa treningu – powiedział. Większa część gimnazjalistów
odłożyła piłki i opuściła salę, udając się do szatni. Na boisku zostało pięć
osób. Grali mecz, trzech przeciwko dwóm. Czerwonowłosy uśmiechnął się, widząc,
z jaką zaciekłością gra każdy z zawodników. Dawali wspaniały pokaz swych
niezwykłych, jak na uczniów drugiej klasy gimnazjum, umiejętności. Nie mógł się
oprzeć, by do nich nie dołączyć.
- Tetsuya, Daiki, dołączę do was – oznajmił. Niski, niebieskowłosy chłopak otarł ręką brodę. Stojący obok niego ciemnoskóry dryblas tylko
prychnął. Przeczesał palcami nastroszone, granatowe włosy. – Jakieś obiekcje,
Daiki? – spytał czerwonowłosy.
- Nie – burknął. – Kapitanie – dodał po chwili, widząc
niebezpieczny błysk w czerwonych oczach rozmówcy. Akashi Seijuurou, bo tak
nazywał się czerwonowłosy chłopak, uśmiechnął się lekko. Zaczęli grać. Trzech
na trzech. Tetsuya, Daiki i Seijuurou przeciwko fioletowowłosemu olbrzymowi,
okularnikowi o aparycji przemądrzałego glona i nieco zniewieściałemu blondynowi. Różowowłosa nie mogła oderwać od nich wzroku. Pierwszy skład
gimnazjum Teikou tworzyły prawdziwe potwory. Mierzący ponad dwa metry,
fioletowowłosy Murasakibara Atsushi rzadko którego zawodnika dopuszczał do
kosza, pod którym stał. Okularnik, Midorima Shintarou, koncentrował się na
rzutach za trzy, które potrafił wykonać nawet z ponad połowy boiska. Blondyn,
Kise Ryouta, starał się dorównać kolegom, z którymi grał w drużynie. Jego
umiejętność polegała na kopiowaniu każdego ruchu, który zobaczył, i wykonaniu
go z podwojoną siłą. Jednak zdecydowanie najlepszy z nich był as tej drużyny,
wspomniany Aomine Daiki. Jego szybkość i zwinność powodowały, że mało kto za
nim nadążał. A w połączeniu ze swoim cieniem, Kuroko Tetsuyą, był nie do zatrzymania.
Akashi przyglądał się temu z nieukrywanym zadowoleniem. Wiedział, że z taką
drużyną nie ma szans kiedykolwiek przegrać.
* * *
Starcie
zakończyło się remisem. Tetsuya opadł na parkiet. Sapał ciężko, próbując się
uspokoić. Był wykończony.
- Oi, Tetsu, dobry mecz – mruknął Aomine, siadając obok niego.
Niebieskowłosy kiwnął głową. Podkulił nieco lewą nogę. Kiedy jechał rowerem na
trening, zamyślił się i trafił oponą na spory kamień. W efekcie wylądował na
ziemi i coś stało się z jego kostką. Strasznie bolało, dopóki nie znalazł się
na sali. Potem zapomniał o tym i skupił się na treningu. Dopiero teraz ból
powrócił.
- Tak. Całkiem przyjemnie się dzisiaj grało – powiedział.
- Kurokocchi, dzisiaj jak zwykle byłeś niesamowity – dosiadł się
do nich Ryouta, cały w skowronkach.
- Wcale nie, Kise-kun. Aomine-kun bardziej się starał niż ja. Czy
to dlatego, że Akashi-kun na ciebie patrzył? – spytał spokojnie niebieskowłosy.
- Tetsu, co ty insunyłu.. insunuły..
- Insynuujesz – wtrącił Midorima. Daiki burknął coś pod nosem.
- Głupoty opowiadasz, Tetsu – powiedział po prostu. Murasakibara
poszedł do szatni po cukierki.
- Widzę, że masz poważne braki, Aomine. Twoje słownictwo jest
bardzo ubogie – zadrwił zielonowłosy, poprawiając okulary. Atsushi wrócił. Miał
całą zrywkę słodyczy.
- Powtórz to, glonie – warknął, łapiąc go za koszulkę.
- Spokojnie, Aominecchi, Midorimacchi wcale nie chciał cię
urazić.. – jęknął Kise.
- Zaraz to ja go urażę. Pięścią w nos!
- Skoro macie tyle energii, chłopcy, to rozumiem, że zostaniecie i
posprzątacie całą salę? – wtrącił Akashi, siedzący na ławce. Przyglądał im się
od dłuższego czasu. Wszyscy wyrazili swą niechęć, wyrazem twarzy lub natężeniem
głosu. – Kara was nie ominie. Macie wybrać jednego wśród was, który razem ze
mną posprząta salę. Nie obchodzi mnie, jak to zrobicie – stwierdził. Poszedł do
swojej kanciapy.
Chłopcy
odetchnęli z ulgą, kiedy ich przerażający kapitan zniknął z pola widzenia. Od
razu atmosfera zelżała. Jednak przed nimi zrodził się poważny problem. Jak
wybrać ofiarę, która będzie zmuszona spędzić czas z Seijuurou?
- I mamy, cholera, problem – westchnął Daiki.
- Dlaczego ty musisz cały czas wulgaryzować, Aomine? – zirytował
się Shintarou, gniewnie poprawiając okulary.
- Przestańcie się kłócić – mruknął cicho Tetsuya. – Musimy coś
wymyślić.
- Kurokocchi ma rację – poparł go Kise. – Tylko co?
- Fogłał wym f foś.. – stwierdził filozoficznie Murasakibara,
pożerając trzecią paczkę czekoladowych chrupek.
- A w co takiego, Murasakibaracchi? – zapytał z ciekawości Ryouta,
podziwiając szybkość, z jaką Atsushi opróżnia kolejne opakowania słodyczy.
- Hm… - fioletowowłosy zaczął się zastanawiać. – Ffafki? Ffółko i
kfywyk? Fałień, Fafieł i Nowyse?
- …Co…? – blondyn kompletnie nie zrozumiał, co ten do niego mówi.
Za to Kuroko tak.
- No tak. Kamień, papier i nożyce. Świetny pomysł – powiedział.
Kise spojrzał na niego dziwnie. „Jak on zdołał to rozszyfrować…?” przeszło mu
przez głowę.
- Hm.. to niegłupie. Gra, w której, wydawałoby się, człowiek
polega tylko i wyłącznie na swoim szczęściu – mruknął Midorima. – To chyba
najlepszy sposób. Wtedy „wybraniec” nie będzie mógł narzekać na swój los.
- Czyli wszyscy się ze mną zgadzacie? – spytał Tetsuya. Chłopcy
pokiwali głowami. – To na „trzy” zaczynamy. Murasakibara-kun, mógłbyś na chwilę
przerwać jedzenie?
- Muszę? – jęknął fioletowowłosy. – No dobrze, Kurochin.
Murasakibara
odłożył ukochane chrupki i oblizał palce. Kuroko westchnął, rozluźniając
nadgarstki. Midorima poprawił okulary, Aomine spojrzał na niego dziwnie, a Kise
zaczął coś nucić.
- Mógłbyś się zamknąć? – zwrócił się do niego Daiki. Blondyn
natychmiast umilkł.
Kuroko zaczął
odliczanie. Na „raz” za plecami każdego chłopaka znalazła się jedna z jego rąk.
Na „dwa” cała piątka skupiła się, wpatrując w punkt, w którym miały spotkać się
dłonie. Od tego, co zamierzali pokazać, zależało ich życie. Tetsuya odczekał
chwilę, po czym wypowiedział „trzy”. Ich ręce znalazły się przed nimi,
układając w wybrany symbol. Były to dwa papiery i trzy kamienie. Aomine
uśmiechnął się szeroko, zabierając rękę.
- Jak dobrze, że nie będę musiał użerać się z tym psychopatą –
powiedział radośnie. W końcu to on pokazał papier. Atsushi spojrzał na Tetsuyę.
- Kurochin, czy mogę już wrócić do jedzenia? – spytał. On również
wybrał papier i dzięki temu był bezpieczny.
- Tak.. oczywiście.. – odparł Kuroko. Nieco się wystraszył. Kostka
bolała go coraz bardziej i nie wiedział, czy da radę sprzątać, a nie mógł
dopuścić do tego, by Akashi zauważył jego kontuzję. Wtedy pożegnałby się z
meczami na długi czas, a to było niedopuszczalne. Więc absolutnie NIE MÓGŁ przegrać.
- Spokojnie, Tetsu – granatowowłosy poklepał go po ramieniu. –
Wierzę, że wygrasz z czterookim i panią modelką.
- Ej, nie jestem modelką! – jęknął oburzony Kise.
- Udam, że nie słyszałem, co powiedziałeś, Aomine – burknął z
wyższością zielonowłosy.
- Pff. Durny glon – prychnął ciemnoskóry.
- Możemy wracać do gry? – spytał Tetsuya. Ryouta i Shintarou
przytaknęli.
Niebieskowłosy
znów zaczął odliczać. Cały proces cofnął się do samego początku, z tym, że
teraz zostały już tylko trzy ręce w tej grze. Kuroko nie wiedział, co ma
pokazać, by udało mu się wygrać. Pomyślał, że jego przeciwnicy, a najpewniej
Midorima, bo po Kise nie spodziewał się zbyt wiele, stwierdzi, że skoro Tetsu
wybrał kamień, teraz znów go wybierze, i w konsekwencji okularnik wybierze
papier. Chłopak postawił więc na nożyczki. A po chwili wypowiedział magiczne
„trzy” i dłonie zmieniły swoje położenie. Jakież było zdziwienie Kuroko i
Midorimy, który obrał dokładnie tę samą strategię, gdy obok dwóch par nożyczek
zauważyli kamień.
- Chyba wygrałem – uśmiechnął się lekko Kise. Tetsuya i Shintarou
pluli sobie teraz w brodę, że zlekceważyli prostolinijność umysłu blondyna.
Niebieskowłosy
poczuł, jak pali mu się grunt pod stopami. Coraz mniejsze szanse miał na
uniknięcie prześwietlającego wzroku Akashiego i tym samym odpędzenie wizji
spędzenia kilku tygodni na ławce.
- Nie łam się, Tetsu – obok niego usiadł Aomine. – Pokonasz tego
glona, zobaczysz.
- Cieszę się, że we mnie wierzysz, Aomine-kun – odparł cicho.
- Możemy już grać, Kuroko? – spytał zielonowłosy. – Chcę mieć to
za sobą.
Tetsuya
kiwnął lekko głową. Ostatni raz cofnęli się do początku odliczania. Przeciwnicy
cały czas patrzyli sobie w oczy, próbując przejrzeć tego drugiego i taktykę,
którą obierze. W umyśle Kuroko była kompletna pustka. Nie wiedział, co ma
zrobić. Poczuł na ramieniu rękę Daikiego. Postanowił iść na żywioł, dokładnie
tak, jak Kise, który przecież tym ich przechytrzył. Zamknął oczy, tak samo jak
Midorima. „Raz, dwa, trzy.” Dwie dłonie pojawiły się naprzeciw siebie. Jedna
była papierem, druga nożyczkami. Obaj chłopcy nie chcieli otwierać oczu, choć
zżerała ich niepewność. W końcu zdecydowali się to zrobić. Na sali zapadła
martwa cisza.
- Tetsu.. wierzyłem w ciebie do końca – szepnął cicho Daiki.
Kuroko myślał, że się rozpłacze. „Żegnajcie, mecze. Żegnaj, koszykówko.
Zobaczymy się za kilka tygodni”, jęknął w myślach. Ukrył twarz w dłoniach.
- Ha. A jednak horoskop miał rację. Rak ma dzisiaj więcej
szczęścia niż wodnik – uśmiechnął się Midorima. Wszyscy jednak zignorowali jego
gadaninę.
- Poradzisz sobie, Kurokocchi – szepnął pocieszająco Kise.
- Nie załamuj się, Tetsu. To nie koniec świata przecież. Pół
godziny-godzina i będziesz wolny – dodał Daiki.
- Kurochin, chcesz batona? – Atsushi miał na pocieszanie swój
własny sposób.
- Nie, dziękuję.. Nie przejmujcie się mną.. Jakoś.. sobie poradzę
– odparł, choć szczerze w to wątpił.
- Wybraliście już? – w tym samym momencie pojawił się Akashi.
- Tak.. – Tetsu wstał. Poczuł tępy ból w kostce. – Ja zostanę,
Akashi-kun.
- Świetnie. Reszta może już iść do szatni. Ty, Satsuki, także
jesteś już wolna – zwrócił się do różowowłosej dziewczyny, która siedziała cały
czas na ławce i coś pisała. Momoi Satsuki uśmiechnęła się, wzięła torbę,
pożegnała się ze wszystkimi i poszła.
- Wybacz, Tetsu, ale wiesz, jak to jest.. Chętnie bym cię
powspierał czy coś, ale.. Mai-chan sama się nie kupi i nie przeczyta, rozumiesz
– zaśmiał się nerwowo Aomine, patrząc na przygnębionego Tetsuyę.
- Ech. Ty i te twoje porno gazetki, Aomine. Żałosne – skwitował go
Midorima, znikając w szatni. Kise posłał Kuroko pocieszający uśmiech i również
tam poszedł. Po chwili na sali został już tylko Kuroko, gdyż Seijuurou schował
się znów w swojej kanciapie.
Niebieskowłosy
zaczął zbierać piłki i papierki po Murasakibarze. Miał trudności ze schylaniem
się, ale zaciskał zęby i jakoś dawał radę. Nawet nie utykał. Nie minęło dużo
czasu, a opustoszała również szatnia, co znaczyło, że w budynku byli już tylko
on i psychopatyczny kapitan. „Cóż.. może nie będzie tak źle..? Jeśli nie
przyjdzie, nie dowie się o mojej kostce i nie będę musiał siedzieć na ławce”,
pomyślał. Uśmiechnął się lekko. W schowku znalazł mop i wiadro. Nalał do niego
wody z szatniarskiej łazienki i trochę płynu. Zaczął myć podłogę. Nie szło mu
to dobrze, ale się starał, nawet kostka nie przeszkadzała tak bardzo.
Całkowicie odpłynął przy tym myślami. Dlatego też drgnął, gdy poczuł coś
gorącego na szyi. Był to czyjś oddech.
- Pomóc ci? – szepnął mu do ucha Akashi. Wystraszony Kuroko
odskoczył kawałek. Skrzywił się nieznacznie, gdyż zabolało, ale natychmiast
przywołał normalny wyraz twarzy i pokręcił głową. Było już jednak za późno. Czerwonowłosy
zauważył to, jak również opuchliznę na lewej kostce. Zmełł w ustach kilka
przekleństw i natychmiast posadził Tetsuyę na ławce.
- Co się stało, Akashi-kun? – spytał niepewnie Tetsu, choć
doskonale znał odpowiedź. Akashi go przejrzał. Wszystko skończone.
- To się stało – warknął czerwonowłosy. Zdjął but i skarpetkę z
jego lewej nogi. W miejscu stawu skokowego znajdował się spory krwiak. – Stłukłeś
sobie kostkę, czyż nie?
- To nic.. Nawet nie boli.. – szepnął. Gdy Seijuurou dotknął
krwiaka, chłopak syknął.
- Nie rozumiem, jak mogłeś grać w takim stanie – pokręcił głową.
- Nie bolało.. – mruknął. Akashi westchnął. Wziął go na ręce. – Co
ty robisz, Akashi-kun? – jęknął niebieskowłosy.
- Zabieram cię do kanciapy, czy tego chcesz, czy nie – odparł. – I
nawet nie próbuj protestować. Muszę ci zrobić zimny okład – burknął.
Tetsuya nawet
się nie odezwał. W myślach żegnał się z ukochaną koszykówką. Miał nadzieję, że
czerwonowłosy pozwoli mu chociaż przychodzić na treningi i patrzeć. Akashi
zaniósł go do kanciapy i posadził na kanapie, która tam stała. Wziął z szafki
czysty ręcznik i porządnie zmoczył go zimną wodą z umywalki, którą również
posiadało to pomieszczenie. Przyłożył tak powstały okład na miejsce urazu.
Kuroko syknął i odruchowo chciał zabrać nogę, ale Seijuurou ją przytrzymał.
- Spokojnie. Zaraz się przyzwyczaisz – powiedział chłodnym głosem.
Niebieskowłosy westchnął cicho. Przez dłuższą chwilę trwali tak w ciszy.
Kapitan co jakiś czas podnosił ręcznik i uważnie oglądał kostkę. Widać było, że
analizuje, jak poważnej kontuzji doznał chłopak.
- I.. co? – spytał niepewnie Tetsuya. Akashi uśmiechnął się lekko.
- Obrzęk powinien maksymalnie do jutra zejść. Dwa, góra trzy dni i
zostanie z tego tylko mały siniak.
- Czyli.. to nic poważnego?
- Nie, ale mogło być – mruknął. – Gdybyś skręcił sobie nogę,
osobiście bym ci ją odciął. Nożyczkami – teraz uśmiech czerwonowłosego był
przerażający. Kuroko próbował zachować spokój i opanować chęć ucieczki. –
Żartuję. Jesteś zbyt cenny. Marnotrawstwem byłoby odciąć ci nogi czy ręce,
które są przecież potrzebne w koszykówce. Szczególnie tobie – mruknął. – Ale
język mógłbym ci odciąć..
- Czyli będę mógł normalnie grać? – Tetsu zupełnie zignorował
groźnie brzmiące słowa kapitana.
- Tak, będziesz mógł. Ale dzisiejsze sprzątanie masz sobie
darować. Wystarczająco dużo zrobiłeś. A skoro ja i tak zamierzałem ci pomóc,
będzie w porządku, jeśli zrobię resztę – wstał. – Siedź tu sobie i wołaj, w
razie czego.
Seijuurou
wyszedł z kanciapy. Kuroko westchnął. Poszło lepiej niż sądził. Przynajmniej
nie będzie musiał rezygnować z koszykówki, z czego niezmiernie się cieszył. Przymknął
oczy. Zmęczenie po treningu dało o sobie znać. Dodatkowo, mebel był całkiem
wygodny. Więc.. nic się chyba nie stanie, jeśli utnie sobie małą drzemkę,
prawda? Poza tym, Akashi pewnie go obudzi, kiedy skończy..
* * *
Niebieskowłosy
obudził się, gdy poczuł, że ktoś się w niego wpatruje. Gdy uchylił powieki,
zobaczył przed nimi dwoje błyszczących, czerwonych tęczówek. Wystraszył się i
odsunął trochę.
- Przestraszyłem cię? Wybacz – mruknął Akashi. – Ale kiedy śpisz,
mimika twojej twarzy jest interesująca.
- Co masz na myśli?
- Kiedy śpisz, pokazujesz na twarzy emocje, które normalnie nigdy
by na niej nie zagościły – odparł. Usiadł na fotelu, dalej patrząc na Tetsuyę.
– Miałem rację.. – mruczał do siebie. – Wszyscy jesteście interesujący, ale ty
najbardziej mnie intrygujesz. To, co myślisz, jest dla mnie zagadką. Nie podoba
mi się to..
- Nie rozumiem, o czym mówisz – powiedział Kuroko, ale Akashi już
go nie słuchał. Był w swoim świecie. Cały czas mówił do siebie, bawiąc się
długopisem. Wbijał go w kartkę, dziurawiąc ją przy tym. Jego oczy błyszczały
coraz bardziej i ten błysk był przerażający.
- Ciekawy jestem.. co pokazywałaby twoja twarz, gdybym zrobił
„to”.. Hm.. – usiadł obok niego.
- O co chodzi z „tym”? Akashi-kun, możesz mi cokolwiek
wytłumaczyć? – spytał Tetsu. Nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast tego,
Seijuurou go pocałował.
Przez głowę
niebieskowłosego przebiegło mnóstwo skrajnych myśli i uczuć. Od całkowitego
obrzydzenia poprzez niezrozumienie i poczucie bezradności w zaistniałej
sytuacji, po rosnącą ekscytację, która zadziwiała go chyba najbardziej. Nie
znalazł w sobie siły, aby odepchnąć kapitana. Nie miał także odwagi, by
pocałunek odwzajemnić. Po prostu siedział i biernie przyjmował pieszczotę, nie
wiedząc nawet, co ma o tym wszystkim myśleć. Akashi oderwał się od niego
dopiero po dłuższej chwili.
- Hmm.. Czuję się, jakbym całował słup – mruknął. – A to mi w
niczym nie pomoże. Chyba.. ten jeden, jedyny raz, będę zmuszony poprosić o
współpracę. Powiem wprost. Oddaj mi się, Tetsuya – powiedział tonem
nieznoszącym sprzeciwu.
- Chyba zwariowałeś – to było jedyne, co Kuroko był w stanie z
siebie wykrzesać, w obliczu zdziwienia, wręcz szoku, jakiego doznał.
- Możliwe – uśmiechnął się. – Ale pomyśl logicznie. Oferuję ci
przyjemność, jakiej jeszcze nie poznałeś. W zamian oczekuję jedynie tego, że
nie będziesz się opierał. Nie musisz nic kompletnie robić. Ja się wszystkim
zajmę.
Kuroko się
zamyślił. Nie umiał tak po prostu odmówić Seijuurou, co go powoli zaczynało
przerażać, ale również nie potrafił się zgodzić. Tkwił w martwym punkcie. Jedna
jego część kategorycznie mu tego zabraniała, druga mówiła, że w zasadzie czemu by
nie spróbować? Nie wiedział jednak, że im dłużej się zastanawia, tym bardziej
uśmiech na twarzy Akashiego się poszerza.
- Pozwolisz, że uznam twoje milczenie za zgodę – powiedział
kapitan.
Znów go
pocałował, tym razem wsuwając język między jego wargi. Tetsuya sam mu to
ułatwił, gdyż jęknął z zaskoczenia, uchylając wargi. Tym razem nie był w stanie
tylko biernie siedzieć. Mimowolnie odwzajemnił pocałunek. Akashi zamruczał z
zadowoleniem. Od początku właśnie o to mu chodziło. Pobudził do działania język
Tetsuyi, pocierając o niego własnym. Z lubością zarejestrował fakt, że palce
chłopaka wplatają się w jego włosy.
Odsunęli się
od siebie dopiero po dłuższej chwili. Obaj oddychali z trudem i mieli
zarumienione policzki. Ich usta łączyła cienka strużka śliny, lecz Akashi
zerwał ją palcem. Pchnął oszołomionego Tetsu na kanapę, uważając przy tym na
jego nogę. Pozbył się jego koszulki. Musiał działać szybko i zdecydowanie,
istniała bowiem możliwość, że Kuroko odzyska świadomość i go odepchnie, a to
pokrzyżowałoby mu wszystkie plany.
Zaczął
całować Tetsuyę po szyi. Nie mógł się powstrzymać od zrobienia kilku malinek.
Ciche jęki, które wylatywały z ust niebieskowłosego, tylko go nakręcały. Jako
cel obrał sobie teraz sutki chłopaka. Ustami zjechał po obojczyku i chwycił
jeden z sutków w zęby. Drugi zaczął drażnić palcami. Sprawiał tym dużo
przyjemności chłopakowi pod nim. Uśmiechnął się w duchu. „Eksperyment
przebiegnie lepiej, niż się spodziewałem”, pomyślał. Nie oszczędzał ciała
Kuroko. Przy gryzionym, ssanym i lizanym przez niego sutku zostawił kolejne
malinki. Dotarł do pępka i okrążył go językiem. Później zszedł dalej. Zatrzymał
się na podbrzuszu. Niżej zjeżdżać nie zamierzał. To by uraziło nieco jego
męskie ego. Podniósł się do siadu i zdjął z niebieskowłosego resztę ubrań.
Uśmiechnął się lekko, obserwując jego twarz. Kuroko był cały czerwony, a jego
mina i zamglone oczy wskazywały na błogą rozkosz, którą przeżywał. Akashi
oblizał usta. Był ciekaw, co jeszcze ten chłopak może mu pokazać.
Widocznie
zbyt długo się nad tym zastanawiał, gdyż Tetsu wierzgnął niecierpliwie.
Seijuurou wziął jego penisa w dłoń i zaczął nią szybko poruszać. Został
nagrodzony głośnym sapnięciem i serią jęków, które stopniowo przybierały na
częstotliwości. Kuroko wbił paznokcie w puchowe obicie kanapy. Nie mógł powstrzymać
się od wydawania tych okropnych odgłosów. Było mu zbyt dobrze. Cóż, nieraz
sobie obciągał, ale nigdy nie odczuwał tego w ten sposób. Czyżby to obecność
Akashiego tak go stymulowała? Nie wiedział. Kompletnie się pogubił.
Nie minęło
dużo czasu, a Tetsu doszedł w dłoni kapitana. Seijuurou spojrzał sceptycznie na
brudną rękę. Biała ciecz znajdująca się na niej była teraz zdecydowanie
niepożądanym produktem. Znalazł szybko chusteczkę i wytarł o nią dłoń. Zaraz
potem zdjął z siebie koszulkę, gdyż zrobiło mu się stanowczo za gorąco.
Rozchylił nogi chłopaka, który spojrzał na niego wyczekująco. Minęła jednak
chwila, nim czerwonowłosy przypomniał sobie, co teraz powinien zrobić. W końcu
poślinił lekko swoje palce i wsunął jeden z nich w odbyt Tetsuyi. Tak, jak się
spodziewał, mięśnie otaczające jego palec zacisnęły się, a Kuroko jęknął z
bólu.
- Spokojnie. Rozluźnij się. Będzie boleć tylko moment –
poinstruował go.
Tetsu
postarał się zastosować, co przyszło mu z niemałym trudem. Jednak rzeczywiście
ból ustał. Akashi, który cały czas obserwował uważnie twarz niebieskowłosego,
zaczął poruszać palcem. Po niedługim czasie dodał kolejny, a później trzeci.
Obiekt jego eksperymentu znów jęczał rozkosznie, gdyż po bólu, który odczuwał,
nie został nawet ślad.
Seijuurou
przygotowywał go jeszcze chwilę, po czym zabrał palce. Miał nadzieję, że
przynajmniej w części zminimalizował nieprzyjemności, które za chwilę Kuroko
będzie odczuwał. Kapitan czym prędzej pozbył się dolnej części swojej
garderoby, uniósł nieco biodra Tetsuyi, po czym zaczął w niego wchodzić.
Mięśnie chłopaka zacisnęły się na jego penisie, ale tylko na chwilę. Tetsu
pamiętał, że powinien się rozluźnić i z całej siły starał się to zrobić. Akashi
nie mógł się powstrzymać i pogłaskał go po policzku. Wszedł nieco głębiej i się
zatrzymał. Mieli dużo czasu, mógł cierpliwie czekać.
Kiedy
wreszcie się w nim znalazł, odetchnął cicho. To było trudniejsze, niż wcześniej
zakładał. I nie przypuszczał, że to sprawi stronie pasywnej tyle bólu. Cóż,
teraz i tak nie było już odwrotu. Odczekał chwilę, patrząc na Tetsuyę. Kiedy
ten kiwnął lekko głową, zaczął się w nim poruszać.
Ból trwał
jeszcze przez kilka sekund. Później drobne ciało niebieskowłosego zalała fala
nieznanej mu przyjemności. To, co dotychczas przeżywał, nawet przyjemność,
którą sprawił mu Akashi, była przy tym niczym. W zasadzie całe jego życie
bledło przy tej chwili. Spontanicznie objął kapitana nogami w pasie,
przyciągając do siebie. Złapał go za włosy i pocałował, jęcząc mu w usta.
Tego Akashi w
ogóle się nie spodziewał. Myślał, że strona pasywna taką właśnie pozostanie do
końca, a nie już na początku właściwego stosunku zaatakuje go i zacznie
całować. Mimo to, nie mógł powiedzieć, że mu się to nie podobało. Bo podobało.
I to bardzo. Przyspieszył swoje ruchy, wsuwając język między wargi Tetsuyi. Nie
minęła chwila, a zapomniał o celu tego wszystkiego, o swoim eksperymencie. Otaczające
go gorące i ciasne mięśnie, wszędobylski zapach potu i cudowne jęki, które
wciąż słyszał, doprowadzały go do szaleństwa.
Kanciapa
zamieniła się w prawdziwe piekło. Ogień trawił ciała splecione w miłosnym
uścisku. I Akashi, i Kuroko zachowywali się jak w transie. Nie liczyła się dla
nich rzeczywistość. Mieli w poważaniu to, że w zasadzie może ich ktoś usłyszeć
i przyłapać, że kanapa będzie brudna, że pieprzą się w otwartej kanciapie. Nic
ich nie obchodziło poza nimi samymi.
Tetsuya
skończył pierwszy. Krzycząc głośno, zalał ich brzuchy swoją spermą. Seijuurou
doszedł w jego wnętrzu zaledwie chwilę później. Opadł na chłopaka, dysząc
ciężko. Z trudem wysunął się z niego.
- Masz to.. czego chciałeś.. – sapnął Tetsu. Czerwonowłosy
zamrugał kilkakrotnie.
- Co..? – szepnął. – Ach.. no tak.. eksperyment – powiedział bez
przekonania. Jego pierwotny cel stracił na znaczeniu.
- Zadowolony?
- Tak.. chyba tak..
- To teraz zejdź.. Muszę się umyć.. i wrócić do domu.. –
westchnął. Sam nie wiedział czy ze stłuczoną kostką i spenetrowanymi
wnętrznościami da radę gdziekolwiek dojść.
Akashi wstał.
Kuroko również, choć miał z tym pewne problemy. Zarzucił na siebie spodenki,
wziął wszystkie rzeczy i pokuśtykał do szatni. Tam umył się, wytarł i przebrał.
Wszystko robił w zwolnionym tempie, gdyż był praktycznie umierający. Później
spakował wszystko do plecaka, opuścił budynek, wziął rower i zaczął powoli go
prowadzić. Czerwonowłosy obserwował go w oknie z mieszanymi uczuciami. Teraz on
nie wiedział, co o tym wszystkim ma myśleć.
Całe
szczęście, Tetsuya dotarł do domu, choć zajęło mu to strasznie dużo czasu, a po
powrocie padł wykończony na łóżko. Zasnął jak dziecko.
* * *
~Liceum
Seirin, tydzień przed rozpoczęciem eliminacji do Winter Cup.~
Sala
gimnastyczna. W powietrzu unosi się zapach potu. Słychać dźwięk podeszw butów z
piskiem uderzających o parkiet. Trwa trening szkolnego klubu koszykówki.
- Zbiórka, chłopcy. Na dzisiaj koniec – powiedziała do ćwiczących
uczniów Aida Riko, menager i trener szkolnego klubu koszykówki. Dziesięciu
spoconych licealistów ustawiło się na linii. – Ech? A gdzie Kuroko?
- Tutaj jestem, senpai – odparł spokojnie niski, niebieskowłosy
chłopak. Dziewczyna aż podskoczyła.
- Ach.. Dobrze.. Nie rób tego więcej – szepnęła ze zdenerwowaniem.
Odchrząknęła. – No dobrze. Dzisiaj salę sprzątają Kuroko i Kagami. Reszta może
iść do szatni. Nie spóźnijcie się na następny trening!
- Ta jest! – krzyknęli i się rozeszli. Kagami otarł pot z czoła i
wziął się za chowanie piłek. Po chwili rozejrzał się. Był na sali sam.
- Tsk. A ten pewnie znowu się miga od sprzątania. Jak zwykle -
prychnął. - Zupełnie, jakby się czegoś bał.. A zresztą, kto go zrozumie? Ja na
pewno nie – mruknął do siebie i powrócił do sprzątania.
* * *
Tak wyszło. T^T Co do zdjęć, po prostu nie mogłam się oprzeć jedzącemu Kagamiemu.. ;-; Nieważne. Mam nadzieję, że Wam się podobało, bo mi się całkiem przyjemnie pisało tego shota. ^^ A, jutro albo nie wiem, niedługo w każdym razie ruszy zakładka z zamówieniami. Wypisane w niej będą już anime, z których jestem w stanie coś wykrzesać i które już się tutaj pojawiły. ;3 Reszta będzie dopisywana wraz z upływem czasu. Tyle chciałam.. Mam nadzieję, że się połapaliście.
Do następnego i dobranoc. :33