16.02.2014

Noc.

Ohayou. ;3 Dla niektórych już pewnie się skończyły, a dla innych, w tym mnie, dopiero się zaczęły. Inni w ogóle już ich nie mają. Ferie zimowe. ^^ Nareszcie trochę luzu. Będę mogła się wyspać. ;3
 Miałam dodać coś w styczniu, zaraz na początku, ale złapał mnie dół wenowy i nic z siebie wykrzesać nie mogłam. A później za dużo bałaganu miałam na głowie, niestety. Ale teraz są ferie, więc nie myślmy o tym. Tyle na razie chciałam powiedzieć. ^^ Enjoy. ;3
* * *
                Otworzyłem oczy. Było jeszcze ciemno. Westchnąłem. Znów obudziłem się w środku nocy. Obróciłem głowę w bok. Ty spałeś obok mnie. Twoja klatka piersiowa poruszała się rytmicznie. Wyglądałeś uroczo podczas snu. Często Ci to mówiłem. A Ty równie często zaprzeczałeś. Poczułem, jakby to działo się sto lat temu, a przecież należało do naszej codzienności. Wiem. To przez okoliczności tak myślę.
                Przysunąłem się do Ciebie i pocałowałem Cię w policzek. Przyjrzałem się Tobie. Zawsze mi się podobałeś. Kiedy tylko pierwszy raz się spotkaliśmy, pomyślałem, że jesteś niewiarygodnie piękny. Wszystko, co było częścią Ciebie, wzbudzało we mnie zachwyt. Nadal wzbudza. Te długie, czarne włosy, aż proszące się, żeby zanurzyć w nich palce, a najlepiej całą twarz. I cudownie głębokie, zielone oczy, przyprawiające o palpitację serca. Twoje ciało, wyglądające niczym wyrzeźbione w kamieniu. I alabastrowa skóra, mieniąca się w świetle księżyca. Cały Ty. Mój rycerz. Tak o nas lubiłeś mówić. Że Ty jesteś rycerzem, a ja Twoją księżniczką. Choć wolałbym, żebyś nazywał mnie księciem.
                Uśmiechnąłem się smutno. To nasza ostatnia, wspólna noc. Pojutrze jest Twój ślub. Z moich ust znów wydobyło się westchnięcie. Dlaczego tak musiało się stać? Dlaczego musisz się ożenić i mnie zostawić..? No tak, Twoi rodzice. Zmuszają Cię do małżeństwa z kobietą, której nawet nie znasz. Której nigdy nie pokochasz. Chociaż.. kto wie? Przecież wszystko może się zdarzyć.
                Wtuliłem się w Twoje ciepłe ciało. Pachniałeś tak ładnie.. Ładniej niż zazwyczaj. Może fakt, że wraz ze świtem na zawsze Cię stracę, potęgował moje doznania? Miauknąłem cicho. Nie chcę, żebyś odchodził. Nie przeżyję dnia bez Ciebie.. Życie bez Twojej obecności nie ma sensu. Gdy Ciebie nie ma obok mnie, jestem niekompletny. Bezużyteczny. Brak mi czegoś ważnego. Najważniejszego wręcz. Czegoś, za co oddałbym wszystko, byle tylko to mieć.
                Po moich policzkach spłynęły łzy. Dlaczego musimy się rozstać? Nie chcę.. Nie potrafię zaakceptować świadomości, że już za kilka godzin przestaniesz być mój i będziesz należał do kogoś innego. Do kobiety. Nie możemy powiedzieć Twoim rodzicom prawdy? Że kochamy się i chcemy być ze sobą..? Nie. Zapomnij. Jestem takim egoistą. Pewnie chcesz się ode mnie nareszcie uwolnić, a ja myślę, jak podciąć Ci skrzydła.. Przecież wielokrotnie wspominałeś, że nie lubisz, jak ktoś Cię ogranicza. A ja właśnie to robię.. Cały czas. Z pewnością masz mnie już dość.. Nie dziwię się. Dlatego.. pozwolę Ci odejść. W końcu Cię kocham. Ty też mnie kochasz.. a przynajmniej kochałeś, prawda?
                Poruszyłeś się, mrucząc coś pod nosem. Objąłeś mnie, przytulając mocno do swojego ciepłego torsu. Rozpłakałem się już całkowicie. Łkałem cicho, wciskając twarz w Twoje ramię. Mam nadzieję, że się nie obudzisz. Nie umiałbym wtedy wyznać Ci powodu mojego smutku. Bo wtedy powiedziałbyś, że zostaniesz, a ja nie chcę być egoistą i Cię ograniczać, więc nic nie powiem.. Poza tym, za Twoją decyzją mogłaby stać litość, a tego nie chcę najbardziej. Przełknę to jakoś, zniosę wszystko, tylko.. tylko się nie obudź, proszę. Jeszcze nie.
                Nie obudziłeś się. Wręcz przeciwnie. Spałeś twardym snem. Odetchnąłem z ulgą. Nienawidzę tej kobiety, wiesz? Tej, która ma zostać Twoją żoną. Której poświęcisz swoją przyszłość. Z którą będziesz miał dzieci. Która ujrzy Twoją starość. Dlaczego nie urodziłem się dziewczynką? Wtedy moglibyśmy być razem na zawsze. Poczęlibyśmy dziecko, dzięki któremu moglibyśmy wziąć ślub, nawet jeśli pochodziłbym z biednej rodziny. Później urodziłbym Ci tysiące dzieci, bo wiem, że je uwielbiasz. Ale.. nie mogę Ci ich dać. Nie mogę dać Ci nic. A gdy odejdziesz, zostanę z niczym. To niesprawiedliwe.
                Moje łzy wyschły. Już nie miałem czym płakać. Przez ostatnie dni wylałem ich zbyt wiele. Kolejna rzecz, którą zabierzesz ze sobą. Moje łzy. A także moje serce, które będzie zawsze do Ciebie należało. Wiem, że nikogo nie pokocham tak, jak kocham Ciebie. Mojego rycerza. Najcudowniejszego człowieka, którego spotkałem. Tego, który dał mi szczęście i pokazał, czym jest miłość. Będę Ci wdzięczny do końca mojego nędznego życia.
                Świt coraz bliżej. Znów się poruszyłeś. A ja tylko westchnąłem. Chciałbym przyjść na Twój ślub, wiesz? Zobaczyć tę, która mi Ciebie zabiera. Być świadkiem odejścia mojej miłości. Wiem, jestem masochistą. Ale wiem też, że dopóki nie zobaczę was razem, nie uwierzę w pełni, że to koniec. Że nas już nie ma. Jesteś osobno Ty i osobno ja. I tak już będzie zawsze. Chwile, które spędziliśmy razem, nie powrócą. Znikną nieprzespane noce, cudowne poranki, wspaniałe dni. Radosne i szczęśliwe momenty. Nigdy już nie poczuję ciepła Twojego ciała. Nie wypłaczę się na Twoim ramieniu. Ty nie przytulisz mnie i nie powiesz, że mnie kochasz. Zapomnisz o mnie.
                Jęknąłem. Nie chcę, żebyś o mnie zapominał. Możesz być z inną, możesz przestać mnie kochać, ale nie zapominaj o mnie. Bo jeśli to zrobisz, przestanę istnieć. Umrę. Rozpadnę się na malutkie kawałeczki. Zniknę. Pochłonie mnie ciemność i pozostanę w niej na zawsze. Więc.. nieważne, gdzie będziesz, z kim będziesz, nie zapomnij o tym, co razem przeżyliśmy. Wspominaj miło ten czas. Tylko o to proszę.
                Poczułem się martwy w środku. Co zrobię, kiedy to już się stanie i mnie opuścisz? Stanę się nic niewartym śmieciem, to pewne. Cóż.. będę cieszył się Twoim szczęściem. A potem się zabiję. Tak.. Popełnię samobójstwo, bo nie umiem żyć bez Ciebie. Gdy tylko skończy się ceremonia i zabrzmią dzwony, wezmę broń lub cokolwiek innego i skończę ze sobą. I wtedy wszyscy będą zadowoleni. Tak będzie najlepiej..
                Delikatnie wysunąłem się z Twoich objęć. Wstałem. Bo w końcu.. lepiej będzie, jeśli to ja zniknę z Twojego życia, a nie na odwrót. W końcu i tak nie zostało nam wiele czasu. Więc, zamiast czekać i ranić swoje serce przemyśleniami, odejdę, pamiętając o tym, że już nigdy nie będziesz mój. A może.. teraz się zabiję? Tylko tak.. żebyś nie wiedział.
                Ubrałem się i przyszykowałem do wyjścia. To mieszkanie wynajmowałeś Ty, więc nie było w nim moich rzeczy. Wróciłem do sypialni, by się z Tobą pożegnać. Nie mogąc się powstrzymać, pochyliłem się i pocałowałem Cię. Zamarłem, gdy odwzajemniłeś pocałunek. Odsunąłem się od Ciebie, a Ty otworzyłeś oczy.
- Wybierasz się gdzieś? – spytałeś.
- Odchodzę..
- Co? Już? Zostań.. Jeszcze mamy czas..
- Nie. Nie mogę. Nie zniosę więcej bólu. Wolę zniknąć już teraz niż odliczać czas. Tak więc.. dziękuję za czas, który razem spędziliśmy. Za twoją miłość. I uwierz, tak będzie najlepiej. Zawsze będę cię kochał, mój rycerzu. Żegnaj – szepnąłem, połykając łzy. Złapałeś mnie za rękę, ale wyszarpnąłem ją i wyszedłem. Słyszałem, jak mnie wołasz, ale nie zatrzymywałem się. Cały czas szedłem przed siebie. Powoli robiło się jasno. Westchnąłem, łkając. Moje serce pękało, boleśnie raniąc całe ciało. Przystanąłem. Miałem dość. Chciałem wrócić do dni, kiedy byliśmy szczęśliwi razem..
                Nagle coś oślepiająco jasnego pojawiło się przede mną. Reflektor samochodu. Stałem na środku ulicy jak słup. Nie miałem szans go ominąć. Chwilę później czułem już tylko przeszywający ból. A później ciemność, krzyk i.. łzy.
* * *
                Otworzyłem oczy. Było jeszcze ciemno. Westchnąłem. Znów obudziłem się w środku nocy. Obróciłem głowę w bok. Ty spałeś obok mnie. Zamrugałem kilkakrotnie. Ale.. jak? Przecież odszedłem. A później potrącił mnie samochód.. Więc.. co się dzieje?
                Obudziłeś się i spojrzałeś na mnie swoimi kocimi oczami. Uśmiechnąłeś się. Przysunąłeś się do mnie i pocałowałeś w usta. Mimowolnie odwzajemniłem pocałunek, wciąż zdezorientowany.
- Dzień dobry – szepnąłeś czule.
- Dzień dobry.. – odpowiedziałem niepewnie. Zmarszczyłeś brwi.
- Coś nie tak? – spytałeś.
- Przecież.. odszedłem.. czemu tu jestem? I czemu ty też tu jesteś?
                Znów się uśmiechnąłeś. Masz taki piękny uśmiech. Cmoknąłeś mnie w czoło, a później w policzek.
- To był sen, głuptasie. Przecież mieszkamy razem od kilku lat, jesteśmy parą jeszcze dłużej. Czemu miałbyś odchodzić?
- Ale.. twój ślub..
- To było dawno i nieprawda. Mam ci przypominać, że wybrałem ciebie?
- Ach.. faktycznie – rzeczywistość do mnie powróciła. Wyrzekłeś się rodziny i majątku, żeby być ze mną. Zamieszkaliśmy w moim domu i staliśmy się nierozłączni. – Przepraszam.. Znowu mi się to śniło.
- Wiesz, że nie musisz przepraszać. Nie jestem zły. W końcu.. to moja wina, że wciąż to przeżywasz. Tak bardzo cię zraniłem. Ale już tego nie zrobię. Będziemy razem…
- …dopóki śmierć nas nie rozłączy – uśmiechnąłem się, dopowiadając. Kiwnąłeś głową. Znów mnie pocałowałeś. Tym razem pocałunek był o wiele dłuższy.
- Powiedz to.. – poprosiłem, gdy się ode mnie odsunąłeś. Pokręciłeś tylko głową, uśmiechając się.
- Kocham cię – szepnąłeś. Na moich wargach również wykwitł uśmiech. Przytuliłem się do ciebie, wzruszony. Sen odszedł w niepamięć. Na zewnątrz robiło się jasno. Ta straszna noc wreszcie się skończyła. Wszystko wróciło do porządku.
- Ja ciebie też.. mój rycerzu. 
* * *
 Piosenka pochodzi z krótkometrażowego, siedmiominutowego filmu pt. "Dareka no Manazashi". Film piękny. Cóż. Powiem tylko tyle. Nieważne czy to anime, manga, komiks, a może jakieś opowiadanie, kiedy jest tam wzmianka o umierającym kocie, ryczę. A potem biegnę przytulić mojego kota. Nie lubię tego. ;-;
Dzisiaj jest one-shot, a jutro będzie kolejna część parodii. Na Sierotę jednakże musicie jeszcze poczekać. Jutro o 17 czasu środkowoeuropejskiego wyjeżdżam na tydzień do Londynu, więc dam radę naskrobać notkę dopiero po powrocie. Natomiast parodię mam już prawie na ukończeniu, więc przed wyjazdem zdążę ją wrzucić i w miarę możliwości Was powiadomić. :3
Ci, których ferie już minęły, mam nadzieję, że odpoczęli wystarczająco. A tym, którzy dopiero je zaczęli, życzę dużo snu, wypoczynku i.. o śniegu wypowiadać się nie będę, bo tej białej brei to ja nie lubię. :33
Do następnego! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz