29.06.2014

Towarzysz - część druga.

  Ohayou. Trzymam się, jak na razie, zasady "raz na tydzień". Z tego też powodu wrzucam dziś drugą część "Towarzysza". Przedtem jednak parę informacji:
1. Ruszyła zakładka z zamówieniami, więc możecie popuścić wodze fantazji, przelewać swoje pomysły w komentarzach, a ja postaram się je realizować. Pojawiło się także kilka innych rzeczy, których wcześniej nie było. Serdecznie zapraszam do wyrażania swojej opinii w ankiecie "Czy lubisz gore?". Jest mi ona niezbędna, gdyż planuję zamieszczać na blogu twory tego właśnie typu.
2. Serdecznie dziękuję Vanes z Panda Graphics (button znajduje się na blogu) za wykonanie dla mnie szablonu. Jest nieziemski! :3 Lepszego wymarzyć sobie nie mogłam. Czasami wchodzę na bloga tylko po to, by go popodziwiać. ;33 Na pewno jeszcze nie raz skorzystam z Jej usług, jeśli tylko się na to zgodzi. ^^
3. Rozdział MWSM pojawi się NA PEWNO (inaczej będzie można mnie zabić) przed 7 lipca, kiedy to wyjeżdżam na 10-dniowy obóz. Zamierzam wtedy także napisać w końcu notkę na Sierotę, żeby mieć czyste konto przed wypoczynkiem.
  Dzisiejszy fragment "Towarzysza" jest nieco krótszy niż poprzedni. Niemniej, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. W następnym tygodniu pojawi się trzecia, a może i czwarta część, żebym publikację tego opowiadania również zakończyła przed obozem. Let's enjoy. ;3

* * *
                Minęło kilka dni, które czarnowłosy spędził na poznawaniu życia niebieskookiego. Dowiedział się, że chłopak nie ma żadnych przyjaciół, a czas wolny od szkoły spędza pisząc lub grając piękne dźwięki na dziwnym przedmiocie, który wyciągał z tamtego intrygującego futerału. Kilka razy Christian nazwał rzecz „gitarą”. Kiedy dotykał drucików przyczepionych do „gitary”, tworzył cudowne melodie, od których zielonookiemu miękły kolana.
                Podczas któregoś popołudnia również tak było. Blondyn odrobił lekcje i usiadł na podłodze. Blair, siedzący na parapecie, spojrzał na niego z zainteresowaniem. Woods przysunął do siebie futerał i wyjął przedmiot. Przez chwilę majstrował coś przy nim, a później zaczął grać. Od momentu, kiedy czarnowłosy usłyszał pierwsze dźwięki, mimowolnie odpłynął. Przed jego oczami przewijały się różne obrazy. Jakaś kobieta, ubrana w skromną sukienkę. Ogromny pies. Rzeka na skraju lasu. Stara, zniszczona książka. Domek na drzewie. Piękne ubranie. Odciski na stopach. Kury i konie. Smak chleba, mleka, jarzyn. Ciepło ludzkiego ciała. Gwiazdy na niebie. Wszystko to zlało się w jedną całość, tworząc wspomnienia. Blair widział siebie, ubranego w brudne, zniszczone ogrodniczki. Jak ucieka razem ze swoim psem przed gęsiami, śmiejąc się głośno. Jak jego matka woła go, by wracał do domu. Że muszą iść na mszę do kościoła, więc powinien się przebrać, jak tylko zjedzą śniadanie. Czuł smak tego, co jadł, a także zapach. Zupełnie, jakby właśnie teraz tam przebywał. Czarnowłosy widział to, nie wierząc jednocześnie, że to widzi. Po jego policzkach spłynęły łzy, rozmazując wszystko dookoła. A Christian wciąż grał.
                W końcu blondyn skończył utwór. Zielonooki nie wiedział nawet, jak długo tkwił we wspomnieniach z poprzedniego życia. Otrząsnął się, oddychając z trudem. Twarz miał całą załzawioną, więc przetarł ją rękawem bluzy, którą miał na sobie. Spróbował się uspokoić, choć nie szło mu to zbyt dobrze. W pewnym momencie się jednak udało.
                Zadzwonił dzwonek do drzwi. Blair usłyszał, jak pani Woods otwiera je i wita się z jakąś kobietą. Słyszał też psa, który strasznie głośno szczekał. Mimowolnie przypomniał sobie tego, którego widział w swoich wspomnieniach. Tamten nie szczekał tak głośno. Biegał tylko z wywalonym językiem i miał bardzo długą sierść. Był naprawdę piękny.
                Christian schował gitarę do futerału. Zszedł na dół. Czarnowłosy wolał zostać w jego pokoju. Usiadł na podłodze, opierając się o ramę łóżka. Jego uszy wychwytywały strzępy rozmowy, z których nic nie rozumiał. Westchnął. Nie wiedzieć czemu, był strasznie przygnębiony. Czuł, że nie powinno go tu być. Że nie może ingerować w szczęśliwe życie tej rodziny. Że przez niego ich cały świat już niedługo legnie w gruzach. Pamiętał o tym, że blondyn ma niedługo umrzeć. Choć tak bardzo starał się zapomnieć, nie mógł. Wszystko przypominało mu o misji, którą miał do wykonania. Dlatego.. nie powinien się tak do nich przywiązywać. Ale to robił. Chociaż oni nie wiedzieli nic o jego obecności, Blair czasami czuł się jak członek rodziny. Jak jeden z domowników. Ale po chwili czar pryskał i znów przypominał sobie o rzeczywistości. A to było takie bolesne.
                Woods pojawił się w swoim pokoju razem z psem na rękach. A raczej ze szczurem przypominającym psa. Postawił stworzenie o chudych nóżkach na podłodze. Nie cierpiał psa swojej ciotki i nienawidził się nim zajmować, kiedy ta odwiedzała jego matkę. Ale wyboru większego nie miał. Nie chciał sprawiać rodzicielce przykrości, więc zaciskał zęby i spełniał polecenia ciotki, niańcząc jej zwierzaka.
                Kiedy tylko pies został postawiony na ziemi, zaczął przeraźliwie ujadać, patrząc na Blaira. Ten znieruchomiał, nie wiedząc, co się dzieje. Tak samo Christian. Dopiero po chwili podjął próbę uspokojenia psa, jednak na nic. Dopóki nie zabrał go ze swojego pokoju, ten szczekał i szczekał.
                - Ej, głupi szczurze, przestań – burknął do zwierzęcia, wynosząc je na korytarz. – Co ty, ducha zobaczyłeś? – prychnął. Nagle zamarł. Przypomniał sobie o reklamie, o dziwnym głosie, który usłyszał jakiś czas temu. A także o tym, że przez ostatni czas czuł się, jakby był obserwowany. Postawił psa i wybiegł z domu. Tak szybko, że Blair nie zdążył zareagować. Czarnowłosy zamrugał kilkakrotnie. „Co się właśnie stało?”, zapytał sam siebie. Nie umiał niestety odpowiedzieć. Wstał. Musiał znaleźć niebieskookiego. Jednak.. kompletnie nie wiedział, gdzie szukać. A wyjść z pokoju nie mógł, gdyż natychmiast dopadłby go pies, zdradzając jego obecność w tym domu. Podszedł do okna, wypatrując śladów swojego celu. Na próżno. Westchnął. Musiał czekać, choć wcale mu się to nie podobało. Dodatkowo, miał niejasne wrażenie, że Christian domyślił się czegoś.
                Blondyn pojawił się w pokoju, kiedy zielonooki zaczął powoli odchodzić od zmysłów. Woods zamknął drzwi na klucz, nie wpuszczając psa do środka. Niósł pod pachą prostokątny, płaski pakunek. Usiadł na podłodze i rozpakował go. Był on niewielką, drewnianą tabliczką. Niebieskooki położył tabliczkę na ziemi i wyjął z kieszeni bluzy kryształowy kieliszek. Postawił go na tabliczce do góry dnem. Zapalił także kilka świeczek, które uprzednio wyjął z szafki. Blair podszedł bliżej, przyglądając się tabliczce. Zauważył wypisane na niej litery alfabetu, cyfry, a także słowa: „Tak”, „Nie”, „Nie wiem”, „Do widzenia”. Z ciekawości usiadł naprzeciw Christiana, zastanawiając się, co on chce zrobić. Ten położył wskazujący palec na kieliszku.
                - Cholera, kompletnie się na tym nie znam – szepnął. Odchrząknął. – Przyzywam cię, duchu przebywający w tym domu – powtórzył kilkakrotnie. Blair pomyślał, że zabawnie wygląda z poważną miną. – Czy mnie słyszysz?
                - I czego ode mnie oczekujesz, hm? – zapytał cicho czarnowłosy. Wpadł na dziwny pomysł. Spróbował dotknąć dna kieliszka. Ze zdziwieniem odkrył, że jego palec zatrzymuje się na materiale, a nie, jak dotychczas, przechodzi przez niego. Wykorzystał to i przesunął kieliszek na pole z napisem „Tak.”
                - O cholera – szepnął cicho Woods. – A miałem nadzieję, że to tylko moja chora wyobraźnia. Skąd jesteś? – zapytał drżącym głosem.
                - C.. z.. y.. ś.. c.. i.. e.. c.. – mruczał pod nosem zielonooki, przesuwając powoli „wskaźnik” na kolejne litery.
                - Czyściec, tak? Dobrze, że nie piekło – zaśmiał się nerwowo blondyn.
                „Piekło?”, pomyślał Blair. To słowo coś mu przypominało. Tylko co? Skupił się. Piekło.. piekło.. piekło.. „Jeśli nie będziesz słuchał mamy i taty, pójdziesz do piekła”, usłyszał w głowie. „Pamiętaj, aby być grzecznym, bo jak nie, diabełek się tobą zainteresuje”. „Bóg zawsze wszystko widzi. Dobre uczynki nagradza, złe każe. Jeśli będziesz robił wiele złego, znajdziesz się w piekle”. Kto mu to zawsze powtarzał? No tak. Mama. Jego ukochana mama. Była dla niego najważniejsza. Ważniejsza od wszystkich innych. Zawsze przy nim była. Ona i Alex, jego pies. Kiedy był chory, oboje przy nim czuwali. Alex ogrzewał stopy, a mama karmiła pysznym rosołem. Albo kiedy stłukł kolano czy też zgubił się w lesie..
                Zawsze powtarzała, że jest dumna ze swojego małego, grzecznego synka. Że bardzo go kocha i nie wie, co by bez niego zrobiła. Tak. Blair zawsze starał się jej pomóc i nigdy nie ranił jej. Raz tylko doprowadził ją do płaczu. Tej okropnej nocy, kiedy razem z synem sąsiadów bawił się nad rzeką. Alexa nie było wtedy z nimi, bo złamał łapę i musiał wypoczywać. Pamiętał doskonale, jakby to działo się w tej chwili, moment, kiedy runął w dół, prosto do płytkiej rzeki, która dno miała wyłożone kamieniami. Pamiętał otępiający ból, który przeszył jego ciało. Również zapach krwi i nagłe zimno zostawiły ślad w jego pamięci. Wtedy poczuł się taki zmęczony. Chciał tylko zamknąć oczy i zasnąć. Ale.. coś mu nie pozwalało. Cały czas patrzył w górę. Tam, gdzie niedawno jeszcze był i bawił się z kolegą. Dopiero, gdy przybiegła jego matka i zobaczyła go, leżącego w kałuży krwi na dnie, kiedy Blair zobaczył jej łzy, poczuł, że ogarnia go słodka niemoc i przymknął powieki. A później obudził się w czyśćcu.
                Zielonooki westchnął cicho. Znów odzyskał jakieś wspomnienie. A więc to tak zginął. Smutne. Było mu żal matki, która straciła ukochane dziecko, a także psa, pozbawionego swojego pana. Poczuł chęć zobaczenia ich ten ostatni raz. Może po zakończeniu misji poprosi o to Anthony’ego? Tak. Powinien.
                - Halo..? Panie duchu? – mruknął zaniepokojony Christian. Jego rozmówca tak nagle zamilkł, o ile można to tak nazwać. Czarnowłosy ocknął się z zamyślenia.
                - Zamyśliłem się – szepnął, wskazując to samo na tablicy. Woods odetchnął.
                - Rozumiem. Nic się nie stało. Tak więc.. czy chcesz skrzywdzić mnie lub moich bliskich? – spytał niebieskooki. Blair wskazał na pole z napisem: „Nie”. Taka w końcu była prawda. Miał tylko strzec duszy Christiana, kiedy ten już umrze. Nie zamierzał w jakikolwiek sposób szkodzić jego rodzinie, choć czuł się, jakby to robił. – Uff. To dobrze – uśmiechnął się Woods. – A kiedy się tu zjawiłeś?
                - Dzień, w którym zabrano ci plecak – brzmiała odpowiedź. Minęła chwila, zanim blondyn skojarzył, który to dzień.
                - Dlaczego tu jesteś?
                - Strzegę pewnej duszy – mruknął pod nosem Blair, przesuwając kieliszkiem po tabliczce. Zaśmiał się, gdy przypomniał sobie o zasadzie niekontaktowania się ze śmiertelnymi. Właśnie ją łamał. I z zaskoczeniem odkrył, że dzięki temu czuł się nieco lepiej.
                - Co? Przed czym? – zdziwił się Christian. Zielonooki zastanowił się czy może mu powiedzieć. Ale.. skoro i tak już potwierdził swoją obecność..
                - Niedługo jej właściciel umrze. Moje zadanie polega na ochronie tej duszy przed demonami, kiedy już się to stanie. Mam dopilnować, żeby nie porwały jej do piekła, zanim przybędą po nią z czyśćca.
                - Co? Umrze? To takie smutne – szepnął. – Chociaż.. Skoro jesteś w tym domu, to musi być dusza moja albo mojej mamy. Nie.. To niemożliwe. Nie możesz nas rozdzielić. Słyszysz? Mamy tylko siebie. Jeśli jedno umrze, drugie zostanie same. Nie.. to nieprawda. To kłamstwo. Kłamiesz, prawda?
                Blair z bólem serca przesunął kieliszek na napis: „Nie.” Blondyn spuścił głowę, biorąc kilka głębokich wdechów.
                - I tak ci nie wierzę.. – odparł. – Ale to nieważne. Mam jeszcze jedno pytanie, zanim cię odwołam. Kim jesteś? – zapytał drżącym już głosem.
                - Nazywam się Blair – zaczął czarnowłosy. – Kim, pytasz? Cóż. Jestem.. – urwał, zastanawiając się, jak to ująć. – Jestem twoim towarzyszem – puścił kieliszek. I w tym momencie Christian wiedział już, kogo czeka śmierć.
* * *
  To by było na tyle dzisiaj. Wszystko, co miałam do przekazania, napisałam wyżej. Zachęcam jeszcze raz do składania zamówień. Do następnego. :33

4 komentarze:

  1. To opowiadanie kojarzy mi się z jedną książką, ale nie pamiętam jej tytułu .__. Co nie zmienia faktu, że jest genialne ^_^ I muszę ci przyznać, że to z tym przesuwaniem kieliszka wydawało mi się skądś znajome. Ale pewnie dlatego, że to najpopularniejszy sposób na sprawdzenie ducha, no nie? Ale dobrze, nie o tym chciałam xD Mam nadzieję, że niedługo znowu się coś pojawi. I na sierocie też, bo tęsknię za tym opowiadaniem .__.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do szablonu... Mistrzostwo! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuuu, skontaktowali się <3 To z psem mnie rozśmieszyło XD
    "Jestem twoim towarzyszem – puścił kieliszek. I w tym momencie Christian wiedział już, kogo czeka śmierć." - rozwaliło mnie q.q Takie... dramatyczne. Biedny Chris.
    Poznaliśmy życie Blaira. Cóż, tak zwyczajne życie miał, a tę ciekawość, którą się cechuje i po śmierci, miał też za życia. Fajnie :D
    Chcę więcej, cieszę się, że będą cztery części, możesz zrobić i więcej, bo ja od Ciebie przeczytam zawsze i wiem, że się nie zanudzę <33
    W sumie... Blair i Chris są trochę podobni. Obaj mieli matki, z którymi byli bardzo związani, Blair miał psa i lubił się z nim bawić, Chris ma gitarę i świetnie na niej gra~ <3 Ciekawe, czy ukarzą Blaira za kontaktowanie się z Chrisem. Albo w konsekwencji tego coś się stanie, Chris na tym ucierpi...?
    Cóż, zobaczymy za tydzień <3 Oby mniej niż tydzień ;>
    Pozdrawiam, kocham i czekam niecierpliwie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    Bler przypomniał sobie swoje dawne życie jak Christian grał, no i co miał się przecież nie ujawniać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń