A więc.. ekhm, powróciłam magicznie z obozu. Z konia nie spadłam, wielu siniaków sobie nie nabiłam, spotkałam się ze znajomymi ludźmi i poznałam nowych (w zasadzie, biorąc pod uwagę liczbę wielbicieli M&A, to bardziej obóz mangowy był niż konny..). Spędziłam tam miło czas, aż żal było wyjeżdżać! :3 Ale w końcu przyszedł czas powrotu, a ja witam Was z powrotem, pełna energii i pomysłów. ^^
Najpierw jednak, zanim stworzę cokolwiek nowego, pragnę zaprezentować jedno z moich ciut starszych dzieł. Pierwsze gore, jakie napisałam (pierwsza część Alicji się nie liczy).. No dobra, pierwsze POWAŻNE gore, stworzone pod wpływem chwili. Chociaż wydaje mi się trochę dziecinne, lubię je.^.^
Z całego serca pragnę przeprosić Nakurę za moje gapiolstwo. Otóż, 19.07 (paręnaście minut temu jeszcze..), Nakura świętowała swoje urodziny. :3 Dedykuję więc te oto gore właśnie jej, traktując je poniekąd jako ciut spóźniony prezent urodzinowy (w końcu sama go sobie zażyczyła :3). Mam nadzieję, że ten króciutki twór spodoba się zarówno Tobie, jak i pozostałym. :3 Wszystkiego najlepszego, kochana! <3
* * *
Ciemne,
nocne niebo, upstrzone niewielkimi gwiazdami. W samym środku mrocznego lasu
stary, opuszczony dom. Ale.. czy aby na pewno opuszczony?
Piwnica.
Obszarpane, drewniane drzwi. Zardzewiałe przyrządy chirurgiczne. Metalowy stół,
na którym widać ślady zaschniętej krwi. W kącie pokoju siekiera i kilka worków.
W powietrzu czuć odór rozkładających się ciał..
Drzwi,
niegdyś obite deskami, otwierają się. Do środka wchodzi młody mężczyzna, wesoło
nucąc jakąś melodię. Dziecięcą kołysankę. Na jego wargach błąka się szaleńczy
uśmieszek. Mężczyzna niesie dziewczynę. Kładzie ją na stole, a następnie
krępuje jej ręce i nogi grubymi pasami. Uśmiecha się szeroko. Wie, że ten
wieczór będzie niezapomniany..
Krzyki.
Wrzaski pełne przerażenia. Jego ofiara właśnie się budzi. Cieszy go to. Tak
będzie przecież jeszcze ciekawiej, prawda? Długie, chude palce zaciskają się na
skalpelu. Powoli przybliża się do stołu. Brązowe niczym czekolada oczy patrzą
na niego niemal błagalnie. Nie może powstrzymać cichego chichotu. Cała ta
sytuacja go bawi.
-
Jesteś śliczna - mruczy. - Tylko te oczy.. Byłoby znacznie lepiej, gdyby miały
inny kolor - cmoka z niezadowoleniem. Odwraca się, zakłada rękawiczki. - A
gdyby tak... je wydłubać? - śmieje się. - Tak, to świetny pomysł! A ty co o tym
myślisz? - pyta. Odpowiada mu zduszony pisk. Nie mógł wymarzyć sobie lepszej
odpowiedzi. Podnosi do góry dłoń, w której tkwi narzędzie. Przykłada skalpel do
ust. Przejeżdża po jego ostrzu językiem. Jego oczy płoną z pożądania. Jedynym,
czego teraz pragnie, jest widok krwi swojej ofiary. Wbija skalpel w skórę na
jej policzku. Ciemna ciecz spływa powoli w dół, kontrastując z jasnym odcieniem
jej karnacji. Ten moment jest jednym z najpiękniejszych w jego życiu. Ale,
ale.. zabawa dopiero się zaczyna...
Piski,
płacz, jęki, błagalny skowyt. Nie robi to na nim większego wrażenia. Chociaż..
jeśli ma być szczery, jeszcze bardziej go to nakręca. Z czułym uśmiechem
zabiera się za pozbawianie jej prawego oka. Czekoladowe tęczówki, fuj. Przecież
doskonale powinna wiedzieć, jak bardzo on nienawidzi czekolady. To jej wina, że
się tu znalazła. To jej zachowanie sprawiło, że teraz musi ją ukarać. Tak. Sama
jest sobie winna. Zraniła go, obraziła, więc poniesie za to karę. Bardzo,
bardzo bolesną...
Miarowym
ruchem ściera krew ze skalpela, za pomocą kawałka brudnej ściery. Spogląda na
świeżo wydłubane gałki oczne, spoczywające na niewielkiej, metalowej tacce.
Brązowe, ohyda. Stanowczym ruchem wbija ostrze narzędzia w jedną z nich. Z jego
ust uchodzi histeryczny śmiech. Tak samo obchodzi się z drugą. Tak, od razu
lepiej...
Zaczyna
się. Krzyki dziewczyny przybierają na sile. Okaleczona ofiara usilnie wzywa
pomoc, błaga o ratunek. Irytuje go to. Podchodzi do stołu, uderza ją w twarz.
-
Zamknij się! - krzyczy. Jest zdenerwowany. To nie wróży za dobrze. - I tak nikt
tu nie przyjdzie! Nikt cię nie uratuje, słyszysz?! Nikogo nie obchodzisz... -
miauczy. Po jego policzkach spływają łzy. Ściera je jednym ruchem dłoni. -
Widzisz? - uśmiecha się, spoglądając na jej puste, zakrwawione oczodoły. -
Przez ciebie płaczę. Niedobrze.. Znów muszę cię ukarać, wiesz? - siąka nosem.
Krzyki cichną, zmieniając się w ledwo słyszalne kwilenie. - Byłaś niegrzeczna.
Bardzo. Tylko.. jaką karę powinnaś dostać? - zastanawia się. Spogląda na swoje
narzędzia. - Oczek już nie masz, uszka będą jeszcze potrzebne, nosek jest za
ładny, by się go pozbywać, rączki i nóżki mnie na razie nie interesują.. -
wylicza. - A więc pozostaje twój zwinny języczek - chwyta za świeży, ostrzejszy
skalpel. Podchodzi do stołu. Dziewczyna, słysząc jego kroki, zaczyna się
wyrywać, chcąc uwolnić się z koszmaru, w jakim się znalazła. - To nic nie da -
mówi do niej. - Są za grube. Wiesz.. zraniłaś mnie. Powiedziałaś, że mnie nie
kochasz. Odeszłaś ode mnie. To boli, ale myślę, że mogę ci wybaczyć. Ale
najpierw muszę cię ukarać. I wiesz, na twoim miejscu nie wyrywałbym się. Nigdy
stąd nie uciekniesz. Zostaniemy razem już na zawsze..
Znów
czyści skalpel brudną szmatą. Od strony stołu słychać ciche charczenie. Odwraca
się, uśmiechając się szeroko. Jego ofiara jest o wiele piękniejsza bez
czekoladowych oczu i kawałka różowego mięsa w ustach. Ale.. to jeszcze zbyt
mało. Potrzeba czegoś więcej, aby wydobyć prawdziwe piękno. Chwyta w ręce
ukochany, rzeźnicki nóż. Po raz kolejny przybliża się do okaleczonej
dziewczyny, która straciła już wolę walki. On widzi to i uśmiecha się
delikatnie.
-
Już na początku byłaś śliczna, ale teraz jesteś o wiele piękniejsza - schyla
się i szepcze jej do ucha. - Tak sobie pomyślałem, że.. mógłbym spełnić jedno
twoje życzenie. Ostatnie życzenie. Czego sobie życzysz, kochana? - pyta czułym
głosem. Dziewczyna charczy głośniej, nie mogąc powiedzieć ani słowa. On uderza
się w czoło. - Ach, zapomniałem. Przecież nie możesz już mówić. A więc wybiorę
za ciebie. Zaśpiewam ci kołysankę - uśmiecha się szeroko. Chrząka. Nóż w jego
ręce błyszczy w słabym świetle. Ofiara jakby zapada się w sobie. Choć nie
rozumie znaczenia jego słów, wie jedno. To są ostatnie chwile w jej życiu..
Ciemne,
nocne niebo, upstrzone niewielkimi gwiazdami. Mroczny las, a w samym jego
środku stary dom, który wcale nie jest taki opuszczony. Z piwnicy budynku
słychać, jak ktoś śpiewa znaną, dziecięcą kołysankę. A przecież kto normalny
błąkałby się w nocy po takiej okolicy..?
- Twinkle, twinkle, little star, how I wonder
what you are - śpiewa dla niej, a więc naprawdę się stara. Chce, aby to był
dla niej niezapomniany wieczór. Bo przecież, pomimo tego że go zraniła, on
wciąż ją kocha. - Up above the world so
high, like a diamond in the sky - sunie pieszczotliwie nożem po jej skórze,
zostawiając czerwone kreski. Pokaże jej, jak bardzo ją kocha. Już nigdy jej nie
opuści. Będą razem przez wieczność. Tylko.. niech ona poczeka jeszcze chwilkę.
- When the blazing sun is gone, when the
nothing shines upon, then you show your little light, twinkle, twinkle, all the
night. - Stanowczo pozbawia ją palców u nóg. I tak już do niczego nie będą
jej potrzebne. A bez nich będzie o wiele piękniejsza. Chociaż i tak jest prawie
idealna. Zimna, zakrwawiona, martwa piękność. - Then the traveler in the dark, thanks you for your little spark. He
could not see which way to go, iIf you did not twinkle so. - Nóż kaleczy
skórę coraz agresywniej. Jednym ruchem rozcina jej brzuch. Tryska krew, światło
ukazuje organy wewnętrzne. Płomyk jej życia świeci coraz słabiej. Śmierć zbliża
się do starego domku wielkimi krokami. - When
the blazing sun is gone, when the nothing shines upon - śpiew urywa się na
chwilę, tak samo jak ruchy noża. On patrzy na nią, a jego oczy wypełniają się
łzami, które kolejno spływają po bladych policzkach. Zachrypniętym głosem
kończy kołysankę - though I know not what
you are, twinkle, twinkle, little star. - Wraz z ostatnimi słowami z
poranionego ciała ulatuje życie. Wówczas on pochyla się nad martwą dziewczyną i
całuje jej zimne usta. - Jesteś idealna. Dobranoc, kochana - szepcze. Światło w
piwnicy gaśnie. Tak, jak brązowooka niegdyś dziewczyna..
Ciemne
niebo nabiera blasku. Noc ustępuje dniu. Niewielkie gwiazdy bladną, a ich
miejsce zajmuje słońce. Lecz las wciąż pozostaje mroczny. W samym jego środku
znajduje się stary dom, wydawałoby się, że opuszczony. Pomiędzy drzewami można
dostrzec jego mieszkańca. Młodego chłopca, który oszalał z miłości do swojej
małej gwiazdy. I który postanowił zatrzymać jej światło tylko dla siebie. Już
na zawsze..
* * *
Jeszcze raz życzę Ci wszystkiego najlepszego, kochana Nakurko! Dużo zdrowia, energii, pieniędzy, kawy, weny do blogowania, ładnych chłopców z anime (i nie tylko ;3), książek, spełnienia marzeń i czego tam sobie jeszcze zażyczysz. <333
A od siebie pragnę tylko dodać, że dziękuję za udział w ankiecie. Miło, że podzielacie moją fascynację do gore. Będzie go więcej dzięki temu. <3 No i niedługo ruszę z zamówieniami, więc śmiało, można je składać. ^^ Do usłyszenia! :33
Chyba jestem nienormalna, ale muszę powiedzieć, że baaardzo mi się to opowiadanie podobało. Wiedziałam, że się na tobie nie zawiodę. Bo jakbym mogła? ^-^ Piszesz genialnie odkąd pamiętam i wiedziałam, że to gore będzie kolejnym sukcesem.
OdpowiedzUsuńWięc tak: kto jest taki dziwny, że chce gore na urodziny? *wskazuje na siebie* Ale to było jedno z tych lepszych, które czytałam. W pewnym momencie pomyślałam o 'I spit on your grave', ale~ Ty napisałaś coś lepszego ; )
Dziękuję za piękne życzenia~ To nic, że prezent był spóźniony. Ja od tygodnia nie wchodziłam na gadu ani nie patrzyłam nic w internecie :< O zgrozo, posiadanie kogoś, kto zawiezie cię do każdego znajomego xD Moi bracia to jednak są super xD
To ja pozdrawiam, życzę weny i czekam na coś nowego~!
Witam,
OdpowiedzUsuńoch nie wiem sama co powiedzieć, zarazem piękne jak i straszne.... ale podobało mi się bardzo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
A ja nie lubię gore... :( W creepy pastach także je omijałam, wolę, gdy jest dobrze skonstruowana lub ma element zaskoczenia, niż jak w każdym zdaniu jest kref, flaki, latające części ciała. To wszystko dlatego, że za bardzo utożsamiam się z postaciami opowiadań i również czuję ten ból... Ugh.
OdpowiedzUsuńOstatnio oglądałam anime gore bez cenzury - Corpse Party. Dobry horror, mój pierwszy animcowy, chociaż gra była o wiele lepsza. Historia świetnie zrobiona i do ostatniego kadru nie wiadomo, czego się spodziewać. Szkoda, że ten horror bardziej mnie przygnębił niż przestraszył i beczałam po nim jak głupia... [A nie ukrywam, że jestem amatorką filmowych horrorów i wszelkie dzieła typu Xtro, Freddy Kruger itd. bardzo mnie jarają.]
Btw - bardzo fajny szablon :3
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbuu, buu droga autorko, tak dawno nic nie dodałaś, a ja cóż tęsknię za tekstami tutaj, są rewelacyjne, chociaż jakiś znak by wystarczył, informacja...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko trafiłam tutaj niedawno i musze powiedzieć, ze bardzo mi się spodobało, no cóż nie ma teraz za wiele czasu aby usiąść i czytać, ale możesz być pewna, że wszystko nadrobię... masz nową czytelniczkę... i mam nadzieję, że będziesz kontynuować bo teksty są naprawdę fantastyczne...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńautorko, proszę odezwij się, ja wciąż tutaj zaglądam w nadziei na pojawienie się nowego rozdziału...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witaj. Odpisywałam niedawno na komentarze pod ostatnim postem na Sierocie - jak na razie nie mam możliwości powrócić do pisania, ale mam nadzieję, że, być może po zakończeniu liceum, które jest już za kilka miesięcy, siądę któregoś dnia, napiszę kilka tworów i wrzucę tutaj. Nie usuwam blogów, nie zamykam ich, po prostu są zawieszone, jako że nie mam weny i czasu na pisanie. Pozdrawiam. ^^
Usuń51 year old Librarian Gerianne Capes, hailing from Swan Lake enjoys watching movies like Red Lights and Slacklining. Took a trip to Gondwana Rainforests of Australia and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spyder. inny
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana opowiadania są świetne, mam nadzieję, że powrócisz tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka