5.07.2014

Towarzysz - część czwarta.

  Żeby wynagrodzić Wam moje "bycie totalną dupą", wstawiam od razu ostatnią część "Towarzysza". Let's enjoy. ;3


* * *
                Kiedy nadszedł świt, Blair zadrżał. Poczuł dziwny niepokój. W powietrzu unosiło się ogromne napięcie. Wschodzące słońce miało czerwony kolor i na taki barwiło całe niebo.
                - A więc to dzisiaj, tak? – szepnął cicho zielonooki. Nadszedł dzień, w którym Christian Woods miał umrzeć. Duch westchnął. Czekało go mnóstwo pracy.
                Z początku nie działo się nic niezwykłego. Blondyn powiedział mu, że musi spotkać się w szkole z nauczycielką od muzyki, bo powinien zacząć przygotowywać się do konkursu. Szybko ubrał się, umył i posprzątał w pokoju. Wziął futerał z gitarą i zeszli na dół, na śniadanie. Czarnowłosy obserwował wszystko uważnie, rozglądając się dookoła. Nie wiedział, jak Chris ma zginąć, więc musiał być czujny i ostrożny, bo wszystko w tym okropnym dniu mogło go zabić.
                Śniadanie minęło spokojnie. Wyszli z domu jakiś czas później. Z każdą minutą Blair był coraz bardziej niespokojny. Nerwowo wypatrywał wszelkich oznak niebezpieczeństwa. Niemal na bezdechu szukał czegoś, co mogłoby zrobić krzywdę niebieskookiemu, żeby jak najszybciej to wyeliminować. Ręce drżały mu ze strachu, że mu się nie uda i Chris umrze. Wtedy obietnica, którą złożył Bogu, byłaby nic nie warta, a pani Woods zostałaby sama na tym świecie. A tego nie chciał ponad wszystko inne.
                Podczas drogi do szkoły duch nie zauważył niczego szczególnego. „Może to nie ten dzień?”, pomyślał. „Może się pomyliłem? Może.. Ale i tak muszę być czujny”, powiedział sobie. Chociaż stres, jaki odczuwał, był nie do zniesienia, wolał zachować ostrożność niż później żałować.
                Nauczycielka czekała na Chrisa w gabinecie od muzyki. Gdy się w nim znaleźli, blondyn przywitał się z nią i wyjął gitarę z futerału. Blair usiadł na jednej z ławek. W momencie, kiedy niebieskooki zaczął grać, czarnowłosy nieco stracił na czujności. Uspokoił się i rozluźnił, słuchając ukochanych dźwięków. W końcu.. tutaj ktoś z nimi był. Nauczycielka. Więc nie mogło się stać nic złego. Tak przynajmniej sobie wmawiał.
                Nagle zrobiło się ciemno. Duch niczego nie widział. Poczuł, że czyjeś dłonie zasłaniają mu oczy. Odsunął je i spojrzał do tyłu. Z zaskoczeniem odkrył, że to Anthony.
                - Co ty tu robisz? – spytał, kątem oka zauważając, że Chris przestał grać i teraz rozmawia z nauczycielką.
                - Postanowiłem sprawdzić, jak mój podopieczny się sprawuje. Poza tym, wolę być na miejscu, kiedy to się stanie – mruknął. Jego słowa utwierdziły zielonookiego w przekonaniu, że miał rację.
                - A więc to dzisiaj? A już się łudziłem.. – szepnął.
                - Że co? Że nie umrze? Gdyby tak było, nie musiałbyś tu siedzieć, pamiętaj. Zresztą, nieważne. Nie ma czasu na pouczenia, to się może stać w każdej chwili.
                - Nie dopuszczę do tego – odparł Blair. Widząc zaskoczony wzrok szatyna, dodał: - Nie pozwolę mu umrzeć.
                - Ale.. Blair, żartujesz sobie, prawda? Haha, zabawne, ale zostaw wszystkie żarty na powrót, dobra? – powiedział z niepokojem szarooki.
                - Nie żartuję. Nie dopuszczę do jego śmierci. Obiecałem to sobie – „i Bogu”, dokończył w myślach.
                - Nie wierzę, że to słyszę. Przecież to byłoby złamanie jednej z naszych dwóch zasad. „Nie próbujemy zmieniać ich przeznaczenia”, pamiętasz?
                - I tak złamałem już tę drugą, więc co mi szkodzi? – wzruszył ramionami. – Chris to mój.. przyjaciel. Nie umrze, dopóki tutaj jestem.
                - Nie rób nic głupiego. Nikt się nie musi dowiadywać, że z nim rozmawiałeś.. A jeśli już się dowiedzą, zrzucimy to na twoje oszołomienie i tęsknotę za życiem. W końcu ty sam też umarłeś całkiem niedawno.. – mruknął niepewnie. Drżenie jego głosu wzbudziło podejrzenia czarnowłosego.
                - Byłeś przy tym – szepnął. – Widziałeś, jak spadam w dół. I nic nie zrobiłeś!
                - Nie mogłem – warknął. – I ty też nie możesz. Nie należymy już do tego świata. Mamy tylko czekać i obserwować, rozumiesz? Przy okazji gratuluję odzyskania wspomnień.
                - Nie ma czego gratulować. Idiota – burknął. – Z takim nastawieniem rzeczywiście nic nie zrobisz. Ale ja tak. Zobaczysz. Uratuję go.
                - Więc się spiesz, bo właśnie ci ucieka – odparł, wskazując na Christiana, który akurat opuszczał gabinet. Blair pobiegł za nim. Wiedział, że Anthony będzie z nimi, dopóki coś nie zaatakuje blondyna. A wtedy czarnowłosy mu pokaże, że się mylił i że mogą ludziom pomóc.
                Szli korytarzem szkolnym. Był on dziwnie pusty i nieprzyjemny. Czarnowłosy szedł kilka kroków przed blondynem, obserwując wszystko wokół. Czuł za plecami obecność Anthony’ego, ale starał się nią nie przejmować.
                Wszyscy trzej zatrzymali się w momencie, kiedy usłyszeli krzyki. Obok nich przebiegło kilku przerażonych pracowników szkoły. Zielonooki zmarszczył brwi, patrząc na ich oddalające się sylwetki. Wbił wzrok w twarz blondyna. Widział niepokój w jego oczach. Był niemal pewien, że w swoich dostrzegłby to samo. (Click.)
                - Uciekaj! – krzyknął do Chrisa, kiedy powietrze przeszyły odgłosy strzałów. Całkowicie zapomniał o tym, że niebieskooki go nie słyszy. – Uciekaj! – wrzeszczał. 
                - On cię nie usłyszy, Blair – mruknął spokojnie szatyn, dotykając dłonią jego ramienia. Czarnowłosy strącił jego rękę, zaciskając zęby. Gorączkowo próbował wymyślić sposób na zabranie stąd ukochanego, zanim stanie mu się krzywda.
                Spanikował, kiedy dostrzegł, że podchodzi do nich zamaskowany człowiek z pistoletem w dłoni. Chciał podbiec do Chrisa i zasłonić go sobą, jednak Anthony złapał go w pasie i nie zamierzał puścić. Wyrywał się, płacząc i krzycząc do blondyna, z nadzieją, że ten wreszcie go usłyszy.
                Nic takiego się nie stało. Przerażony chłopak stał i patrzył na uzbrojonego mężczyznę przed sobą. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, więc nie mógł uciec. Gdy zamykał oczy, widział całe swoje życie. Rodziców. Tych, którzy go prześladowali. Tablicę, przez którą rozmawiał z Blairem. Właśnie, Blair. „Ciekawe czy też tu jesteś..”, pomyślał. „Pewnie tak.. W końcu to dzień mojej śmierci..”
                Zacisnął dłonie w pięści. Po jego policzkach spłynęły łzy. Uśmiechnął się. Skoro nadszedł jego koniec, nie będzie niczego żałował i umrze z uśmiechem na twarzy. Żeby wszyscy wiedzieli, że miał dobre życie. Chociaż.. będzie mu brakowało mamy i jej czułego głosu.
                W momencie, gdy spojrzał na człowieka stojącego przed nim, ten wycelował w niego broń i wystrzelił. Christian poczuł ból, a zaraz po nim zmęczenie. Zamrugał kilkakrotnie. Zauważył zapłakanego, czarnowłosego chłopaka, który krzyczał coś do niego i wyrywał się z objęć trzymającego go szatyna. Uśmiechnął się, upadając na ziemię. „Tyle czasu mnie to zastanawiało.. A więc to tak wyglądasz, Blair”, pomyślał, zamykając oczy. Zmorzył go upragniony, wieczny sen.
* * *
                Po zamordowaniu Woodsa, uzbrojony mężczyzna zniknął, a w szkole pojawili się policjanci. Dusza Christiana niemal natychmiast trafiła do czyśćca. Anthony zabrał zielonookiego z budynku. Nie chciał, aby ten musiał patrzeć na ciało zmarłego. Blair ciągle płakał i wołał cicho imię blondyna, jakby myślał, że tym przywróci go do życia.
                Szarooki nie mógł patrzeć na stan, w jakim znalazł się czarnowłosy. Chciał jak najszybciej zabrać go do czyśćca, żeby Blair mógł się uspokoić. Przedtem jednak musiał powiedzieć mu coś bardzo ważnego.
                - Blair.. posłuchaj mnie. Te dwie zasady.. one powstały właśnie po to, żebyśmy my nie musieli przeżywać tego, co ty przeżywasz teraz. Rozumiesz? Dlatego prosiłem, żebyś ich przestrzegał.. Wtedy nie przywiązałbyś się do tego chłopaka i nie czułbyś się tak okropnie. Ale.. żadnych konsekwencji nie będziesz musiał ponosić, gdy już wrócimy – szepnął. Gdy zauważył, że zielonooki w ogóle go nie słucha, westchnął. – Czas już na nas. Czy jest jakieś miejsce, które chciałbyś odwiedzić, zanim ruszymy w drogę?
                - Tak.. – odezwał się on ochrypłym głosem. – Zabierz mnie tam.
                Znaleźli się w domu Chrisa i jego matki. Weszli do środka przez otwarte okno w kuchni. Czarnowłosy spuścił głowę, gdy zauważył panią Woods, która siedziała przy stole i płakała, trzymając w dłoniach zdjęcie syna. Podszedł do niej.
                - Przepraszam, że nie udało mi się go uratować – powiedział łamiącym się głosem. Wyszedł z kuchni. Zaprowadził szatyna do pokoju niebieskookiego, którego drzwi otwarte były na oścież. Stanął na środku pomieszczenia i rozejrzał się, przypominając sobie wszystkie dni, które tu spędził. Każdą chwilę przeżywał od nowa, cierpiąc coraz bardziej. Podszedł do biurka, jak zwykle zawalonego zeszytami. Jeden z nich leżał na podłodze. Chciał go podnieść, ale przypomniał sobie, że nie może.
                - Nie krępuj się.. – mruknął cicho Anthony. – Możemy dotknąć rzeczy należących do zmarłych.
                Blair wziął zeszyt do rąk. Pogładził jego okładkę i przytulił do siebie. Ze łzami w oczach otworzył go i zaczął czytać jedną ze stron, zapełnioną schludnym, pochyłym pismem. Były to wiersze. Piękne, długie wiersze, przepełnione uczuciami. Mówiące o radości, cierpieniu, smutku. O niespełnionej miłości do kogoś, kogo już nie ma. Z zaskoczeniem odkrył, że były przeznaczone dla niego. Wszystkie, co do jednego opowiadały o nim, o Blairze.
                Czarnowłosy wkrótce przestał czytać, gdyż przez łzy nie mógł już nic widzieć. Odwrócił się do szatyna, przyciskając zeszyt do piersi.
                - Mogę.. mogę go zabrać ze sobą…? – szepnął prosząco. Szarooki westchnął i pokręcił głową.
                - Przykro mi. To jest rzecz z tego świata. W drodze po prostu się rozpadnie, więc to nie ma sensu. Odłóż go i ruszajmy – powiedział cicho. Zielonooki kiwnął głową. Pocałował okładkę zeszytu i położył go na posłanym łóżku Christiana. Kiwnął głową Anthony’emu. Teraz mogli już wracać.
* * *
                Mieszkańcy czyśćca powitali ich z radością. Wszyscy gratulowali czarnowłosemu wykonania pierwszej misji. On tylko niemrawo dziękował za gratulacje, myślami będąc daleko stąd. Szarooki widział to doskonale. Kiedy usłyszał, że inni chcą wyprawić przyjęcie, powiedział, żeby poczekali z tym jakiś czas, bo Blair jest zmęczony. Zaprowadził go do pomieszczenia, w którym zielonooki znalazł się na samym początku. Teraz było ono urządzone tak, by służyć za sypialnię. Kazał chłopakowi położyć się i czekać. Powiedział też, że przyjdzie po niego, kiedy nadejdzie już czas.
                Czarnowłosy czekał więc, rozpamiętując na nowo wspomnienia, które odzyskał i chwile spędzone w domu Chrisa. Nie wiedział, ile czasu minęło, ile zostało ani nawet na co właściwie ma czekać. Tylko leżał i płakał. Jego serce przepełniała tęsknota o wiele silniejsza niż przedtem. Chciał jeszcze raz ujrzeć jasne włosy, zatopić się w pięknych, ciemnoniebieskich oczach, usłyszeć piękne dźwięki, które zdolny był tworzyć jedynie on. Christian Woods. Tak bardzo.. bardzo chciał go zobaczyć..          
                Kiedy wszystkie łzy już wyschły, a Blair nie miał już czym płakać, drzwi się otworzyły. Patrzył wtedy w sufit tępym wzrokiem, nie myśląc już o niczym. Ktoś podszedł do niego i dotknął jego ramienia. Zamrugał, patrząc w ciepłe, szare oczy Anthony’ego. Mężczyzna uśmiechnął się do niego i wyprowadził go z pokoju. Szli przez bardzo długi czas. Szatyn nie odpowiadał na żadne z pytań, które zadał mu Blair. Tylko uśmiechał się, prowadząc go po korytarzach i pomieszczeniach. Wydawałoby się, że ich wędrówka nie ma końca.
                Wreszcie znaleźli się w czymś na kształt ogrodu. Anthony położył dłoń na ramieniu Blaira i wskazał mu drzewa przed nimi. Czarnowłosy zrozumiał, że to tam ma właśnie iść. Kiwnął więc głową i poszedł. Mijał zarośla, krzewy i trawy, z zaskoczeniem odkrywając, że miejsce to przypomina biblijny Eden.
                Rośliny ustąpiły miejsca fontannom, rzeźbom i zdobionym ławkom. Na jednej z nich ktoś siedział. Zielonooki podszedł bliżej. Gdy tylko to zrobił, osoba wstała. On od razu rozpoznał jasne włosy i piękne, ciemnoniebieskie oczy. Uśmiechnął się szeroko, wciąż się przybliżając. Stanęli naprzeciw siebie. Nie musieli się odzywać, ich oczy mówiły im wszystko. Blair wpadł w ramiona Chrisa, cicho łkając. Nie był już w stanie powstrzymywać łez. Blondyn objął go mocno, całując w głowę. Po raz pierwszy mógł go dotknąć. Odsunął czarnowłosego od siebie, chcąc spojrzeć mu w oczy. Dotknął palcami jego policzka, po czym musnął jego wargi swoimi. Zielonooki wstrzymał oddech, oczekując więcej. Christian starł jego łzy kciukiem, a później pocałował czule, obejmując dłońmi jego twarz. Blair niezdarnie odwzajemnił pocałunek.
                Minęły wieki, nim się od siebie odsunęli. Wciąż patrzyli sobie w oczy, nie mogąc uwierzyć, że ten drugi jest obok. Czarnowłosy przytulił się do blondyna, wdychając jego zapach.
                - Chris.. – szepnął cicho.
                - Witaj, Blair – uśmiechnął się niebieskooki, głaszcząc go delikatnie po plecach. – Mój towarzyszu..
* * *
  Przyznam, że nie widzę lepszego zakończenia dla tego opowiadania. Niby smutne, a jednak ma w sobie ten happy end, prawda? ;3 Bardzo przyjemnie pisało mi się to opowiadanie, zwłaszcza przy nucie, do której link gdzieś tam się przewija. Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, więc.. do następnego, moi drodzy. ^^

3 komentarze:

  1. Ja... Te łzy to przez to, że baaaardzo bolą mnie oczy .__. Naprawdę. Nic więcej. .__. Ale muszę przyznać, że opowiadanie wyszło genialne i miało takie ładne zakończenie. Ja też nie widzę innego.
    Czytając tą cześć słuchałam Hells Bells, bo podczas czytania poprzedniej słabo trafiłam, słuchając Wanted Dead or Alive ^-^''
    Szkoda, że już się skończyło, bo polubiłam bardzo bohaterów .__. Oprócz pana mordercy, bo jest panem mordercą (których lubię, dopóki nie zabiją mojej ulubionej postaci). Miałam jednak nadzieję, że nie dojdzie do tego zabójstwa.
    Więc teraz czekam na shot'a, o którym rozmawiałyśmy na gadu ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakończenie przecudne <3 I to, jak Blair histeryzował :< W sumie trochę bez sensu, tak myślę XD Przecież i tak poszedł do czyśćca xD Teraz może go spotkać, bo przecież obaj będą duchami, więc nie wiem, nad czym rozpacza... Może nad ciałkiem? XD Cóż. W każdym razie, ja bym się bardziej cieszyła, że on umiera, to nic takiego przecież, jeśli masz się spotkać XD Ale mu tego chyba nie uświadomili xD No... i jest młody xD I zakochany, więc przymknę na to oko.
    To z mordercą, jeszcze w szkole, trochę niespodziewane xD No, ale ok xD
    A te wiersze <3 Słodko wyszło <3
    Polubiłam to opowiadanie, czekałam na coś takiego <3 A gdzie to wysłałaś na konkurs? I DLACZEGO NIE WYGRAŁO~? ;-; Ugh.
    Koooocham Cię, dziękuję, że napisałaś to opowiadanie i nam go przedstawiłaś :'3 Wciągnęłam się, przywiązałam :< Może napiszesz one-shota z tym przyjęciem? Albo jak Chris pilnuje jakiegoś innego człowieka, a Blair przy nim jest albo i jest zazdrosny? ;>
    Hmhmhm~ fajne podłoże do pisania, tworzenia historii :D Aż mi to całe niebo i wzmianka o piekle przypomniały "Przestrzeń Między Magnesami" XD Aaaach~
    WŁAŚNIE. Gdzie jest Akemi? ;-; Masakra. Po niej ani słychu, ani... dychu? XD
    Nu, to czekam na MWSM, one-shoty, wszystko, co napiszesz, ale napisz, bo COKOLWIEK napiszesz, wiem, że będę to uwielbiać, bo tworzysz piękne dzieła */\*
    Kooocham <3 Buziaczki, całuski, papatki :* XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    nie udało mu się jednak uratować Christiana, ale spotkał go w czyśćcu.
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń